Pracujemy! Nie śpimy! Kolejne odwiedziny w Fundacji „Dom w Łodzi”
|
|
Jeśli ktoś uważa, że szkoła próżnuje w długie weekendy, to się myli. Grupa Plastyka jest w ciągłym „natarciu”... Działa. Tworzy. I tak 10 listopada (w sobotę) ponownie odwiedziła Fundację „Dom w Łodzi”.
Weronika Kobus, Anna Kidoń, Aleksandra Paluszkiewicz, Weronika Janiak i Karolina Woszczyk jeszcze raz zadbały o to, aby dzieci miały jak najwięcej powodów do radości. Każda z dziewcząt – Absolwentek Łódzkiego
Plastyka – zajęła się innym podopiecznym.
Wprawdzie data warsztatów była szczególna, bowiem zajęcia odbywały się tuż przed Świętem Niepodległości, jednak to nie „wolność” stała się motywem przewodnim. Choć z drugiej strony trzeba przyznać, że panowała
swoboda artystyczna... Dzieci improwizowały, tworząc swoje „impresje”.
Ale po kolei... Zacznijmy od Marcina. Chłopiec pracował wspólnie z Aleksandrą Paluszkiewicz. Był to doskonale zgrany duet. Chociaż pierwsze skrzypce zagrały – ołówek, węgiel i kreda. Chłopiec uczył się nowych
technik rysowania. Szczególnie upodobał sobie węgiel. Brudzący? A jakże! Ale to żaden problem. Widać było, że Marcin bawił się doskonale. Miał nawet swoją pomarańczową pelerynkę (zrobioną z bibuły), która,
jak mówił, pomagała mu w działaniu.
Podobnie Edyta. Dziewczynka, dzięki Weronice Janiak, z każdą minutą rysowała coraz pewniej i zdecydowanie. To ważne. Początkowo bowiem Edyta była bardzo wycofana. Przełamała jednak nieśmiałość. Pokazała
swoje prace, które chowała do szuflady, a następnie stworzyła nowy, monumentalny zamek. I z racji rozmiarów owej pracy, trzeba ją było podzielić na kilka etapów. Jednak to nie problem. Weronika i Edyta spotkały
się dwukrotnie. Nasz absolwentka odwiedziła dziewczynkę 15 listopada (w czwartek). Wspólnie wykonywały dzieło utrzymane w iście baśniowym klimacie.
A cóż robili najmłodsi podopieczni fundacji? Otóż, Marcinek wykonywał roślinne kompozycje z kwiatów i liści. Wspierała go przy tym Anna Kidoń. I jak sama stwierdziła – chłopiec wyklejał „kolaże” z zainteresowaniem
i w skupieniu... Do czasu, kiedy to nie zaczął się nudzić. Ale wówczas na ratunek przyszły niezawodne farby. W ten sposób malowanie pochłonęło Marcina.
Asię i Julcię również. Dziewczynki kreśliły linie, zygzaki i plamy, rozmazując je palcami i pędzlem. A skoro malowały farbami spożywczymi, to przy okazji je próbowały. Tak, tak... Weronika Kobus, która pomagała
Asi i Julci, przyznała, że najsłodszy smak miał złoty barwnik. Choć i kolor zielony, czerwony, żółty, srebrny był apetyczny. Cóż, w literaturze nazywa się to synestezją...
Jak widać, kulinaria stały się elementem sztuki. Najważniejsze jednak, że były powodem radości, że cieszyły oko i zmysł smaku... Cieszy nas, że odwiedzając Fundację „Dom w Łodzi”, możemy dostarczać dzieciom nowych
wrażeń. Świadomość, że artystyczne działania dają im tyle uciechy, dodaje nam skrzydeł. A jeszcze nie powiedziałyśmy ostatniego słowa...
Karolina Woszczyk
Zapraszamy do galerii:
...więcej